Jedną z rzeczy, którą bardzo starają się tępić prawodawcy jest oszukiwanie na przebiegu sprzedawanego auta. Najbardziej groźne jest to w przypadku aut sprowadzanych z zagranicy, ponieważ ich właśnie dotyczą mniejsze możliwości weryfikacji. Jak sprawdzić, czy auto mogło mieć zmieniony przebieg? Co, gdy odkryjemy to już po transakcji?
Nawet osoby sprzedające samochód prywatnie, bez pośredników, za niewielkie pieniądze mogą w samochodowym warsztacie poprawić licznik i zmienić przebieg na znacznie mniejszy. Inną metodą jest fałszowanie ksiąg serwisowych za pomocą Photoshopa. Jak widać pomysłowość jest w tej dziedzinie bardzo duża. Jak sobie poradzić z taką kreatywnością sprzedawców i ile kosztuje sprawdzenie, czy nikt nie kombinował przy liczniku.
Niniejszy poradnik stworzyliśmy z myślą o osobach, które pragną kupić samodzielnie używany samochód i nie chcą popełnić przy tym błędu.
Najgorszą taktyką, jaką można zastosować jest dokładne sprawdzenie auta już po transakcji kupna – sprzedaży. Wiele osób tak właśnie postępuje i wtedy dopiero przekonuje się, że nie dokonali najmądrzejszego wyboru. Im droższy samochód chcesz kupić, tym lepiej jest zainwestować 150-200 złotych w jego przegląd. Uchroni Cię to przed „regulowanym” licznikiem, a także być może przed innymi poważnymi usterkami, które mogą być zatuszowane. Lepiej po prostu zrezygnować z kupna podejrzane auta niż potem domagać się zadośćuczynienia z tytułu rękojmi.
Warto wiedzieć, że zmiana wskazań licznika to dla oszustów wyposażonych w profesjonalny sprzęt dziecinnie proste zadanie, jednak w wielu przypadkach luki w doświadczeniu dają o sobie znać: fachowiec stojący po drugiej stronie barykady potrafi wyszperać w elektronice samochodu takie informacje, o których nie śniło się ani oszustom, ani właścicielowi pojazdu, ani nawet wielu pracownikom autoryzowanych warsztatów. Nie ma zbrodni doskonałej?
Z pomocą przychodzi nowoczesna technologia: wiele nowszych modeli wyposażnych jest w urządzenia, które zapisują na potrzeby serwisantów (a czasem producenta – analizuje on różne informacje statystyczne zbierane podczas przeglądów gwarancyjnych) szereg informacji, które wprost lub pośrednio mówią o prawdziwym przebiegu auta. Stacyjka pamięta, ile razy uruchamiano silnik, a pompa hamulcowa rejestruje każde dotknięcie pedału hamulca. Jeśli wiemy, że statystycznie kierowca korzysta z hamulca dwa razy na kilometr jazdy, a pompa zarejestrowała 600 tys. hamowań, można oszacować, że auto pokonało 300 tys. km.
Najbardziej zdradliwy jest w tym momencie układ kontroli spalin. Zapisuje on, ile zużyto dodatku paliwowego i kiedy należy wymienić filtr cząstek stałych. Sterownik silnika zapisuje każdą dolewkę oleju i każde podłączenie diagnoskopu – zarówno zarejestrowanego, jak i wyposażonego w ukradzione oprogramowanie.
Wiadomo, że są handlarze, którzy zadbają o wszystko i usuną wszystkie informacje. Jednak większość osób, które trudnią się tym procederem na zlecenie nawet nie zada sobie takiego trudu. Klient najczęściej chce tylko zmienić przebieg samego licznika i za to płaci.
Nie radzimy natomiast oceniać przebiegu auta po wyglądzie. Pozory mogą być bardzo mylące, a tanie części, jak na przykład alufelgi, mogą być wymienione przed sprzedażą – pamiętajmy, że to się opłaca. Dość łatwo jest doprowadzić samochód do stanu używalności, użyć nabłyszczacza do skóry i plastiku, wypucować wnętrze i zatuszować drobne rysy mazakami do lakieru. Najlepiej po prostu, gdy jesteśmy zdecydowani na zakup danego auta – zabrać je do warsztatu i poprosić o ocenę zaufanego mechanika. On zajrzy pod maskę i sprawdzi, czy na pewno wszystko gra.