O ile znacznie spadła ilość kradzieży aut, o tyle złodzieje znaleźli nowy, dochodowy i bezpieczniejszy sposób bogacenia się na motoryzacji. Jest o tyle łatwy, że kradzież trwa kilka minut, a konsekwencje znacznie mniejsze, niż w przypadku próby uprowadzenia pojazdu. Łupem złodziei padają bowiem katalizatory paliwa…
Od końca lat 80-tych maleje liczba kradzieży aut. Jeszcze w latach 90-tych policyjne statystyki notowały średnio 80-70 tysięcy takich zdarzeń rocznie. W 2011 roku było ich już zaledwie 16 tysięcy. Jednak złodziejskie szajki wcale nie zaprzestały swojej działalności. Okazało się, że kradzież katalizatorów jest istną kopalnią złota, a konsekwencje tego czynu są dużo mniejsze, niż przyłapanie na próbie kradzieży auta.
Konieczność ochrony środowiska sprawiła, że system paliwowy w samochodach przeszedł swoistą rewolucję. Dziś wszystkie nowe samochody wyposażone są w katalizatory. Okazuje się, że handel kradzionymi może być naprawdę dochodowy. Przeciętny koszt katalizatora to minimum tysiąc złotych, nic więc dziwnego, że są amatorzy na tańsze, używane. Nawet jeśli pochodzą one z nielegalnego źródła.
Innym źródłem upłynnienia kradzionego katalizatora jest punkt skupu surowców. Katalizatory zawierają w sobie cenne metale szlachetne: rod oraz platynę, które są droższe od złota oraz nieco tańszy pallad. Za katalizator ceramiczny w punkcie skupu można dostać nawet 700 złotych, nic więc dziwnego, że złodzieje są łasi na ten element auta. W ceramiczne monolity wyposażone są samochody droższe i to właśnie one częściej padają łupem złodziei katalizatorów. Przykładowo, rynkowa cena nowego katalizatora do Audi A6 to około 5 tysięcy złotych, zamiennik kosztuje natomiast około tysiąca złotych. Przedsiębiorczy złodzieje w ciągu jednej nocy są w stanie okraść całą flotę aut. Ich łupem padają zwłaszcza SUV-y oraz furgonetki – łatwiej ukraść katalizator z auta o wysokim podwoziu. Plaga tego kradzieży dotyczy nie tylko Polski, ale całego kontynentu europejskiego, a także Ameryki Północnej. Złodzieje często się przemieszczają, wędrując z miasta do miasta, przez co są trudniejsi do złapania.
Kradzież katalizatora wymaga od złodzieja wejścia pod podwozie auta, jednak posiadając odpowiednie narzędzia, rzezimieszek jest w stanie odejść z cenną zdobyczą w przeciągu 2-3 minut. Dlatego na czas kradzieży wybiera się godziny nocne, by uwagi przechodniów nie zwróciło dziwne zachowanie. Inną formą kradzieży jest sprowadzanie aut z zagranicy, ograbianie ich z wartościowych elementów, których braku nie zauważy od razu kolejny właściciel, a później sprzedaż naiwnemu chętnemu. Kradzieży dopuszczają się także nieuczciwi mechanicy w warsztatach samochodowych. Wstawiają oni albo gorszy model, albo po prostu zastępują katalizator kawałkiem rury.
Kradzież katalizatora oznacza wydatek dla poszkodowanego wysokości co najmniej kilkuset złotych. Nie dość, że trzeba kupić nową część samochodową, to trzeba jeszcze zapłacić minimum 100 złotych za jej montaż.