Polska zamierza wpuścić na rynek biopaliwa II generacji, ponieważ wymaga tego od nas dyrektywa unijna. Jednocześnie, jak wszystko wskazuje, polski rząd zamknie możliwość produkcji komponentów dla niego polskim rolnikom, a całe biopaliwo tego typu będzie pochodzić z importu.
Jeszcze kilkanaście lat temu biopaliwa miały być receptą na stale drożejącą ropę i jednocześnie elementem walki z emisją gazów cieplarnianych – przypomnijmy, że były to lata konfliktów w Zatoce Perskiej. Dodatkowym argumentem miało być rozruszanie rodzimych sektorów wytwórczości i przetwórstwa, a zwłaszcza pomoc rolnikom. Biopaliwa, które są droższe od paliw z ropy, wiele krajów zwolniło z podatków i wprowadziło minimalne poziomy ich udziału w zużyciu w transporcie. Dla UE i Polski ten cel wynosi 10 proc. w 2020 r.
Promocja biopaliw i ich pochodnych okazała się także nieść poważne efekty uboczne, także w dość nieoczekiwanych punktach. Ponieważ I generacja powstaje z tych samych roślin, co pożywienie dla ludzi i pasze dla zwierząt, zwiększony popyt wywindował ceny żywności, co odczuły szczególnie biedniejsze kraje, w tym Polska. W wielu przypadkach, zamiast produkować żywność, bardziej opłacało się wytwarzać produkty dla biopaliw, a często i wycinać tropikalne lasy pod nowe uprawy – co miało także miejsce w kilku regionach naszego kraju, np. na Mazurach. W efekcie UE w dyrektywie z 2009 r. zobowiązała kraje członkowskie do promowania biopaliw II generacji, wytwarzanych z produktów nieżywnościowych, najlepiej resztek i odpadów przemysłu żywieniowego. Dyrektywę ma wdrożyć m.in. nowelizacja ustawy o biopaliwach, nad którą prace trwają w sejmie
Biododatki do benzyny to generalnie alkohole i etery. Szczególną rolę ma etanol, co nie budzi większych kontrowersji, pomimo tego, że używa się go także do produkcji alkoholu konsumenckiego. W Brazylii jeździ się na niemal czystym spirytusie pędzonym z trzciny cukrowej, a światowe koncerny samochodowe na tym rynku oferują auta ze zmodyfikowanymi silnikami, bez problemu pracującymi na etanolu.
Jednak większość zużywanych w transporcie paliw to olej napędowy do silników Diesla, a w przypadku nowoczesnych jednostek napędowych biododatki są problemem. Najpowszechniejszym biopaliwem są estry metylowe kwasów tłuszczowych (FAME), proste w produkcji i produkowane już w Polsce z oleju rzepakowego na skalę rzędu miliona ton rocznie. Jednak związki tego typu sprawiają sporo problemów. Do produkcji FAME potrzeba metanolu, odpadem są glicerole (np. gliceryna), z którymi nie bardzo wiadomo co robić, a już przy kilku stopniach poniżej zera żelują się, są nietrwałe i wymagają dodawania przeciwutleniaczy oraz mają niską liczbę cetylową, czyli skłonność do samozapłonu. Kolejna generacja biodiesla nie ma już tych wad. HVO, czyli uwodornione tłuszcze roślinne nie różnią się od klasycznego oleju napędowe i związki te – dotychczas nie objęte ustawą o biopaliwach – znajdą się na ich liście. Jednak technologię wytwarzania HVO na skalę przemysłową ma tylko fiński koncern Neste. Finowie od dawna zabiegali o możliwość sprzedawania ich w Polsce jako biopaliwa. Jeden z prezesów Neste o zaletach paliwa NexBTL przekonywał osobiście samego premiera Donalda Tuska podczas jego wizyty w Finlandii jesienią 2012 r.
W rezultacie nowej ustawy prawdopodobnie biopaliwa nie da się produkować w Polsce. Oznacza to stratę dla polskiego rolnictwa.