Nie da się ukryć, że nasi piesi mają bardzo trudne życie w porównaniu z przedstawicielami innych państw Unii Europejskiej. Możliwe, że już niedługo w życie wejdą nowe przepisy, które wzorowane będą na tych z Zachodu.
Statystyki w naszym kraju są bezlitosne, według tych z 2013 roku opublikowanych przez Komendę Główną Policji, aż 1/3 pieszych ulega potrąceniom na przejściach dla pieszych. Jak całkiem niedawno się dowiedzieliśmy, to w parlamencie zostały rozpoczęte prace nad zmianą o ruchu drogowym. Prace skupiają się przede wszystkim na przejściach dla pieszych. Obecnie mamy pierwszeństwo jak wejdziemy na nie – to rodzi wiele problemów, w szczególności, gdy mamy do czynienia z dwupasmową lub więcej pasmową jezdnią.
Podobne problemy mają piesi nie tylko w Polsce, ale również w Rumunii, Słowacji, Słowenii oraz na Węgrzech. Zupełnie inaczej sytuacja wygląda w m.in. Austrii, Bułgarii,Czechach, Niemczech, Holandii czy Szwajcarii, gdzie pierwszeństwo uzyskuje się zbliżając do jezdni z wyraźnym zamiarem przejścia przez ulicę. W zupełnie komfortowej sytuacji znajdują się Francuzi i Norwegowie, którzy otrzymują pierwszeństwo nawet, wtedy kiedy nie sygnalizują wyraźnego zamiaru przejścia przez ulicę.
W związku z powyższym, polscy posłowie zabrali się do prac nad zmianą przepisów – oczywiście wzorujemy się na rozwiązaniach zaczerpniętych od naszych bardziej postępowych sąsiadów. Zgodnie z projektami pojazd będzie zobowiązany do zatrzymania się, jeśli kierowca zauważy, że pieszy chce przejść po pasach. I wszystko byłoby pięknie gdyby nie to, że jakość naszej infrastruktury pozostawia wiele do życzenia – według kontroli NIK aż 30% znaków poziomych jest nieczytelna. Ponadto, nie są one oświetlone, co znacznie utrudnia nocne przepuszczanie pieszych.
Jednak chyba największym problemem jest wskazanie kiedy pieszy może faktycznie wejść na ulicę. Oczywiście powinna to być taka odległość, by kierowca miał szansę się zatrzymać – a wiadomo długość hamowania zależy od wielu czynników. Niestety, większość polskich kierowców nie zwalnia przed przejściami i z pewnością wymusiłoby, to postawienie znaków ograniczających prędkość przed pasami. Prawda jest taka, że nasi posłowi mają całkiem sporo orzeszków do rozgryzienia. Jak widać dają sobie czas i się nie stresują, bo na razie nie wiadomo kiedy zostaną uchwalone nowe przepisy, a jak wiadomo już niedługo wybory…