Pośrednik używanych samochodów kojarzy się zwykle z cwaniakowatym osiłkiem, o aparycji mieszkańca głębokich peryferii Targówka. Ta para, jowialny tata i syn wyglądający na studenta filozofii KUL-u jest tego kompletnym zaprzeczeniem. Oczywiste jest, że oni muszą coś zarobić na transakcji, choćby na podatki, których ich firma płaci podobno aż trzy rodzaje. Jeśli ktoś chce uniknąć lawiny telefonów od potencjalnych klientów i ich najść do domu, a stać go na te 5-10 % upustu, to chyba jest to optymalne , komfortowe rozwiązanie.