Na rynku motoryzacyjnym firmy z Kraju Kwitnącej Wiśni przez lata były oceniane jako bezusterkowe i bezproblemowe. Czy jednak nie czas zweryfikować te poglądy? Czy faktycznie japońskie marki są bezkonkurencyjne pod względem jakości? Nawet niemieckie BMW lub Volkswagen przegrywały przez lata z opinią o japońskiej precyzji. Jak jest dziś?
Jeszcze dwie dekady temu samochody z Azji, zarówno japońskie jak i koreańskie, uważane były za tandetne jednorazówki, które użytkownikom raczej przysporzą problemów niż sprawią radość. Jednak Japończycy zaczęli udoskonalać system produkcji i dość szybko pozbyli się tej łatki, samochodom koreańskim była ona przyczepiona znacznie dłużej. Azjatyckie marki udoskonalając system produkcyjny i stawiając na niewyszukane, lecz sprawdzone rozwiązania techniczne, obniżyła koszty produkcji oraz usterkowość. Europejscy kierowcy oswojeni zostali z brakiem finezji i ciasnymi wnętrzami Toyot i innych dalekowschodnich wyrobów. Co więcej, o dziwo niemal nikt nie zwracał większej uwagi na twarde i tanie tworzywa sztuczne wykorzystywane do wykończenia kabiny, których obecność w europejskiej konstrukcji w mgnieniu oka wywołałaby falę krytyki.
Pozytywną opinię o japońskiej produkcji podtrzymywał także fakt, że cały montaż oraz produkcja części miała miejsce w tym kraju. Jednak obecnie większość modeli sprzedawanych w Europie produkowana jest na miejscu – przykładowo największe fabryki Hondy mieszczą się w Wielkiej Brytanii i to tam produkowana jest Honda Civic, kupowana masowo. Czy miejsce produkcji (a raczej etyka pracyEuropejczyków, odmienna bardzo od japońskiej) też w pewien sposób nie wpływa na jakość produktów Subaru, Hondy, Toyoty czy Nissana?
Kierowca sztywno trzymający się stereotypowej opinii, ściśle łączącej miejsce produkcji z jakością wykonania japońskich samochodów, w dzisiejszych realiach ma stosunkowo niewielkie pole do wyboru. Subaru, Mazda i Mitsubishi nie zważając na wysokie podatki importowe obowiązujące w Europie, nadal przywożą swoje pojazdy z dalekiej Japonii. Wbrew oczekiwaniem sporej grupy zainteresowanych, zmiana kraju pochodzenia nie miała większego wpływu na usterkowość.
O ile usterkowość w badaniach jest praktycznie niewykrywalna, o tyle jakość montażu jest już inna. Japońskie auta montowane w Europie są zazwyczaj gorzej zmontowane niż ich azjatyckie odpowiedniki. Angielscy robotnicy nie słyną ze staranności, tak jak Japończycy. Skutki uboczne zwłaszcza angielskiej produkcji widać w spasowaniu elementów wykończenia wnętrza, dosyć często odstających od siebie.
Kolejnym problemem jest fakt, że japońscy konstruktorzy często korzystają z zachodnich rozwiązań. Przykładem jest zastosowanie dość feralnego silnika Renault diesel 1,9 dCI, który montowany był w Mitsubishi, Nissanach oraz Toyotach. Problemy w Toyotach i Lexusach sprawić może za to, bardzo skomplikowany wysokoprężny czterocylindrowiec 2,2 D4D (obecny w Avensisie i IS), borykający się z problematycznym osprzętem. Jeszcze więcej wrażeń użytkownikowi może dostarczyć Mitsubishi Lancer i Outlander wyposażony w jednostkę 2,0 TDI, pochodzącą z Wolfsburga. Pęknięcia głowic i szwankujący układ wtryskowy to główne jego bolączki. W kolejnych latach nieudany niemiecki silnik zastąpiono własną jednostką o pojemności 1,8 l.
Inne problemy japońskich silników to kłopoty z dwumasowym kołem zamachowym, filtrem cząstek stałych oraz coraz czulszymi na jakość oleju napędowego wtryskiwaczami. Nie podlegają one najczęściej regeneracji i wymagają regularnej wymiany. Jest to jednak także problem aut europejskich.
Dużo mniej problematyczne są japońskie samochody z silnikami benzynowymi, z wyłączeniem GDI od Mitsubishi. Niezależnie od wytypowanej marki czy pojemności skokowej wolnossącego benzyniaka, nie spotkają nas niemal żadne kłopoty eksploatacyjne związane z wyszukaną budową lub wadami fabrycznymi. Pozbawione jakichkolwiek sportowych konotacji japońskie auta, skutecznie zniechęcają swych kierowców do agresywnej, forsującej jazdy. Nic więc dziwnego, że czynności serwisowe przez długie lata sprowadzają się tylko do wymian oleju, filtrów czy rozrządu.
Zupełnie inaczej wygląda ten temat w przypadku samochodów sportowych, jak choćby Subaru Impreza STI i Mitsubishi Lancer EVO X. Napędzane przez zgoła odmienne czterocylindrowe turbodoładowane agregaty, przekazują swą niebotyczną moc zawsze na cztery koła. Jasno sprecyzowane przeznaczenie obu modeli nie sprzyja trwałości.
Rankingi pokazują jasno, że japońskie konstrukcje nadal są wysoko w kategorii aut bezproblemowych. Jednak także zachodnie marki, jak choćby Porsche, nie zostają w tyle. Coraz głośniej mówi się także o sztucznym postarzaniu produktów, w którym Azjaci są mistrzami i którego nie omija także branży motoryzacyjnej.