Ekonomiczna jazda samochodem jest uzasadniona nie tylko ze względów finansowych, lecz także z punktu widzenia właściwej eksploatacji auta. Łatwo rozpoznać początkującego lub rzadko jeżdżącego kierowcę po tym, że gwałtownie przyśpiesza lub hamuje, co znacznie powiększa zużycie paliwa. Jak w takim razie jeździć płynnie, by było ono jak najmniejsze, a silnik mniej obciążony?
Podstawowa zasada mówi, że wszystkie manewry należy wykonywać w miarę możliwości płynnie, na dopasowywanych do danej prędkości biegach i obrotach silnika, utrzymując je na poziomie maksymalnych obrotów silnika, lecz zarazem unikając wciskania pedału gaza do końca. Umiejętne przyśpieszanie jest umiejętnością, którą można opanować w kilka miesięcy regularnej jazdy. Polega ono na takim wykorzystaniu możliwości silnika, aby pożądane przyspieszenie uzyskać najmniejszym kosztem, a więc przy najmniejszym możliwym wzroście zużycia paliwa. Jednocześnie przyspieszenie powinno być na tyle duże, aby samochód jak najszybciej osiągnął prędkość ekonomiczną. Założenia te wymuszają dążenie do jazdy na niskich biegach w jak najkrótszym odcinku czasu.
Przede wszystkim należy pamiętać, by utrzymywać w czasie przyśpieszania utrzymywać obroty silnika na poziomie zbliżonym do maksymalnego poziomu obrotowego. Najczęściej, patrząc na to pod względem praktyki, najbardziej optymalne obroty to około 2000/min. Nie powinny być one wyższe niż o kilkaset obrotów. Osoby, lubiące więc wciskać mocniej pedał gazu, jeśli chcą jeździć ekonomicznie, powinny zapomnieć o tzw. „ciężkiej nodze”.
Kiedy nie warto przyśpieszać płynie?
Choć płynne przyśpieszanie ma duże znaczenie dla tak zwanego ecodrivingu, to jednak pamiętać należy, że istnieją warunki, gdy nie jest do końca bezpieczne. Istnieją warunki, gdy może ona powodować zagrożenia. Nieraz, dla uniknięcia niebezpieczeństwa, zwłaszcza podczas wyprzedzania innych pojazdów na drodze jednojezdniowej, jest konieczne uzyskanie dużej prędkości w ciągu zaledwie kilku sekund. Pomocne może być w takim przypadku redukowanie biegów. W automatycznej skrzyni biegów dzieje się to bez bezpośredniego udziału kierowcy – zwykle wystarczy do końca wcisnąć pedał przyspieszenia, aby uruchomić tzw. „kickdown”.
W innych pojazdach konieczna jest ręczna redukcja biegów, kiedy to silnik powinien przyjąć obroty zbliżone do maksymalnego punktu obrotowego. Dzięki temu zostanie wykorzystana prawie cała moc silnika. Takie „zrywy” powinny być jednak podczas jazdy jak najrzadsze, ponieważ powodują one znaczny wzrost jednostkowego zużycia paliwa. Może to być wzrost nawet o kilkadziesiąt procent, jeżeli kierowca będzie gwałtownie przyspieszał i hamował co kilka minut.
Ekonomiczne odpalanie i wyłączanie silnika na postoju
Już podczas rozruchu silnika można zacząć oszczędzać tak drogie ostatnio paliwo. Przy uruchamianiu współczesnego silnika już nie trzeba naciskać pedału gazu, gdyż ilość paliwa potrzebna do rozruchu jest regulowana automatycznie. Mało kierowców jednak wie, że po starcie silnika najlepiej jest zacząć spokojnie jechać, a nie rozgrzewać zimny silnik na postoju. Jeśli ruszymy od razu po zastartowaniu, silnik i katalizator szybciej osiągną właściwą temperaturę.
Już podczas krótkich postojów opłaca się wyłączyć silnik. W nowoczesnym aucie wyłączenie silnika w trakcie postoju dłuższego niż 10 sekund zaczyna przynosić wymierne korzyści. Przy starszych autach czas ten wydłuża się do 20 sekund.
Oszczędzamy paliwo dopompowując opony?
Innym sposobem, pozwalającym na zaoszczędzenie paliwa, jest podniesienie ciśnienia w oponach. Opona z wyższym ciśnieniem, niż dopuszczane przez producentów, ma mniejszy punkt styku z asfaltem, dzięki czemu zmniejsza się opór toczenia kół, a tym samo samochód „łatwiej” jedzie i pokonuje pęd powietrza. Oznacza to także mniejsze obciążenie dla silnika oraz niższe spalanie paliwa. Zakładając zatem, że producent dopuszcza ciśnienie w granicach od 2,6 do 2,9 atmosfery opłaca się dopompować opony do wartości 2,9 (i pod żadnym pozorem nie najeży więcej!). Utrzymywanie wysokiego ciśnienia daje spadek spalania w granicach około 0,3 – 0,5 procenta. Niby niedużo, ale taka operacja dopompowania kół przecież nic nie kosztuje!
Musimy jednak pamiętać, że podniesienie ciśnienia w oponach oznacza konieczność regularnego sprawdzania jego poprawności, czasami nawet w dłuższej trasie. Wzrost ciśnienia automatycznie oznacza szybsze nagrzewanie się opon, a co za tym idzie – ich zużycie.
Nowe opony – niższe spalanie?
Innym, ważnym czynnikiem, który może wpłynąć na ekonomię jazdy, jest stan opon. Jak wspomniano wyżej, od tego, jaki jest poziom styku opony z asfaltem oraz jaki pokonać musi ona opór, zależy znacznie zużycie paliwa. Gdy bieżnik opony jest zużyty, opór toczenia może wzrosnąć nawet do 20% w porównaniu z nową „gumą”. Zmniejsza się także znacznie przyczepność opony do podłoża, co ma duże znaczenie przy bezpiecznej jeździe. Jeśli więc jeździmy na starych oponach, warto przeliczyć, czy bardziej nie będzie nam się opłacała ich wymiana. Różnicę powinniśmy odczuć podczas wizyt na stacjach benzynowych.