Jak podaje „Dziennik Gazeta Prawna” w niektórych ośrodkach egzaminacyjnych brakuje chętnych do podchodzenia do egzaminu. My zadajemy pytanie – z czego wynika taki stan rzeczy?
Według artykułu, takiej zapaści w wojewódzkich ośrodkach ruchu drogowego nie było nigdy. Odczuwają to również szkoły nauki jazdy, które borykają się z brakiem uczniów. Wracając jednak do ośrodków egzaminacyjnych, to w niektórych można podejść do egzaminu teoretycznego i praktycznego nawet w dniu zapisu. W innych ośrodkach czeka się około 2-3 dni, przypomnijmy, że przed zmianą przepisów w 2013 roku czekało się na egzaminy nawet kilka tygodni. W związku z pogarszającą się sytuacją WORD-y zaczęły szukać oszczędności i wysyłają pracowników na przymusowe urlopy lub po prostu ich zwalniają. Z czego wynika taki kryzys? Przyczyn tak naprawdę jest wiele…
Gazeta wskazuje, że przede wszystkim za taki stan rzeczy odpowiedzialny jest niż demograficzny oraz trudność egzaminów. Przedstawiciele wojewódzkich ośrodków ruchu drogowego obarczają również odpowiedzialnością media, które nagłośniły sprawę i skalę trudności nowych egzaminów. Szkoda, że nie widzą belki w swoim oku…
Nasz komentarz
Z pewnością na ilość chętnych ma niż demograficzny, gdyż jest on odczuwalny także w systemie edukacji, który również boryka się z brakiem uczniów czy studentów. Ponadto istotną przyczyną jest sam egzamin, którego poziom trudności został podniesiony w zeszłym roku – warto zaznaczyć, że przed zmianami w 2013 roku i tak nie należał on do najłatwiejszych. Egzamin na prawo jazdy dzieli się na teoretyczny i praktyczny, przed zmianami teoretyczny nie stanowił większego problemu, a osoby starające się o prawo jazdy musiały „walczyć” z egzaminem praktycznym. Rekordziści podchodzili do części praktycznej nawet po kilkanaście razy.
Po zaostrzeniu wymogów egzaminacyjnych, obecnie równie problematyczny jest egzamin teoretyczny – nawet gruntownie przygotowani kursanci sobie z nim nie radzą i zdają tą część dopiero za którymś razem. Można byłoby zrozumieć taki stan rzeczy, że chodzi o troskę i bezpieczeństwo, stąd takie zaostrzenie egzaminów, ale nie można zapominać, że za tym stoją ogromne pieniądze. Sam kurs, w zależności od miejscowości, kosztuje ponad 1000 zł, egzaminy to dodatkowe opłaty, bardzo często koszty poniesione na egzaminy przekraczały połowę wartości kursu, a w niektórych przypadkach znacznie ją przekraczały.
Trudno uwierzyć, że nasz naród jest naznaczony, a jego obywatele po prostu nie mają zdolności, by opanować sztukę prowadzenia pojazdów. W porównaniu ze zdawalnością w innych krajach europejskich wypadamy gorzej niż tragicznie. Prawda jest taka, że nam niczego nie brakuje, ale WORD-y poczuł się zupełnie bezkarnie i mamy tutaj do czynienia z państwem w państwie. Nie od dziś wiadomo, że WORD-y finansują swoją działalność, dzięki osobom, które podchodzą do egzaminów. Nie powinno więc dziwić, że egzaminowanych traktują jak źródło dochodu i to właśnie powoduje, że starają się utrzymać swoje źródła dochodu jak najdłużej się da. W obiektywności i rzetelności ich działań na nic zdały się kamery, bo ostatnio słowo i tak należy do egzaminatora. W dodatku w ośrodkach pracują ambitni egzaminatorzy, którzy też chcą poprawić swój domowy budżet.
Rozwiązanie tej niezdrowej sytuacji wcale nie jest trudne. Wiadomo, że nie każdy jest urodzonym kierowcą, ale większość osób kończąca kursy spokojnie może zdać egzamin za pierwszym, maksymalnie drugim razem. W Polsce ta średnia w ostatnim czasie wynosiła prawie 5 podejść do egzaminu praktycznego, a po zmianach w teoretycznym, sytuacja tam też nie wygląda teraz najlepiej – przed zmianami przepisów na jedną grupę liczącą około 10 osób, średnio nie zdawała jedna osoba, obecnie proporcje są odwrotne.
Takie, dosłownie minuty wątpliwej przyjemności sporo kosztują, w porównaniu z zarobkami przeciętnego obywatela. Nic zatem dziwnego, że niektórzy zupełnie rezygnują z prawa jazdy – utrzymanie auta jest drogie i lepiej opłaca się poruszać komunikacją miejską lub podmiejską. W dodatku w ostatnim czasie w Europie obserwuje się trend wzrostu zainteresowania ludzi młodych, bardziej ekologicznymi rozwiązaniami – młode osoby stawiają na np. rower. Osoby, które chcą mieć prawko wolą zdawać egzaminy w sąsiednich krajach, bez większego problemu zdobędziemy je w Czechach czy na Litwie. W ostatnim czasie w Internecie można trafić na ogłoszenia osób, które pomogą nam załatwić wszystkie formalności związane ze zdawaniem egzaminu poza granicami kraju.
Pisząc bez ogródek, WORD-y otrzymały to na co zasługiwały. Żerowanie na egzaminowanych obróciło się przeciwko nim. Do takiej sytuacji nie musiało dojść, bo wystarczyły odpowiednie zmiany przepisów. Jeśli ktoś faktycznie nie ma drygu do kierowania pojazdem, może podchodzić do egzaminu kilka razy. Jednak niech odbywa się to na zasadach takich, że egzaminatorzy oblewają takie osoby, które rzeczywiście na to zasługują. By uniknąć podejrzeń, że egzaminowany jest oblewany specjalnie, według nas wystarczyłoby tylko kilka drobnych poprawek. Każda kolejna próba powinna być po prostu tańsza – każde następne podejście powinno być z kilkuprocentową zniżką, w ten sposób WORD uniknąłby oskarżeń, że oblewa dla pieniędzy. No cóż wypracowanie rzetelnych działań nie wymaga wielkiego wysiłku, ale łatwiej jest z kogoś wyduszać pieniądze niż szukać rozwiązań, które zadowoliłyby jedną i drugą stronę. WORD-om życzymy powodzenia i w końcu przestania obarczać odpowiedzialnością innych za swoje błędy. Mamy nadzieję, że nie zabraknie im pieniędzy na dbanie o swoje ekskluzywne ośrodki, w końcu po trosze każdy z nas jest fundatorem takiego obiektu….